Walka nie na tym froncie. Rząd zamierza dopłacać do konsumpcji energii zamiast walczyć z ubóstwem energetycznym

Ministerstwo Aktywów Państwowych zapowiada dopłaty do rachunków za energię dla osób zarabiających poniżej 5 tys. netto miesięcznie. Reakcja na wzrost cen energii elektrycznej pokazała, że politycy jak ognia boją się tego tematu. Nie mają jednak dobrego pomysłu jak go rozwiązać.

Według wstępnej koncepcji ministerstwa dopłata może wynieść maksymalnie 10-12% rocznego rachunku, czyli tyle, ile wyniósł wzrost cen prądu. Dla osoby, której dochody mieszczą się w pierwszym progu podatkowym, dopłaty wyniosą od 34 do 307 zł. Im ktoś więcej zużywa energii elektrycznej, tym większą dostanie dopłatę. Proponowany przez MAP mechanizm tworzy pole do nadużyć. Wystarczy zarejestrować licznik na osobę uzyskującą dochód w pierwszym progu, żeby móc ubiegać się o wsparcie. Koszt mechanizmu rekompensat ministerstwo szacuje na ok 2,5 mld zł. Pieniądze mają pochodzić ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2. To to przychody do budżetu państwa, które powinny wspierać redukcję emisji. Zamiast tego, kolejne miliardy trafią nie na inwestycje, lecz na konsumpcję energii, bo warto przypomnieć, że dopłaty do cen prądu, choć w okrojonej wersji, są kontynuowane od 2019 r.

Mamy problem

Ubóstwo, a w szczególności ubóstwo energetyczne jest realnym problemem społecznym i politycznym.  W rocznym rachunku kosztów gospodarstwa domowego - 200 zł ma zupełnie inną wartość dla osób zarabiających 1500  i 15 000 zł.  Zmiany kosztów energii szczególnie dotykają emerytów i rencistów. Nie uciekniemy od dyskusji, czy i jak wspierać mniej zamożną część społeczeństwa w Polsce, jeżeli chcemy poparcia dla zmian w energetyce. We wszystkich scenariuszach ceny energii i ciepła będą rosły (choć trzeba zauważyć, że dochody Polaków też rosną). Jednak obecna propozycja rządu nie zmniejszy skali ubóstwa. Jest bardzo kosztowna, nie dociera do sedna problemu, ani nie promuje racjonalnych zachowań – oszczędzania energii i niskoemisyjnych inwestycji. Do tego nieprawidłowo identyfikuje grupę docelową. Nie wszystkie gospodarstwa domowe, w których część członków rodziny znajduje się w pierwszym progu podatkowym jest uboga energetycznie.

Co to jest ubóstwo energetyczne?

Wbrew pozorom ubóstwo energetycznej nie jest dobrze rozpoznane i opisane w Polsce.  Wiąże się głównie z zapewnieniem komfortu cieplnego, więcej płacimy za ciepło niż za energię elektryczną. Z ubóstwem energetycznym mamy do czynienia, gdy koszty energii przekraczają 10% gospodarstwa domowego.

Przyczyn ubóstwa energetycznego jest wiele – nie zawsze są to tylko niskie dochody. Niska efektywność energetyczna budynków, nieoszczędne gospodarowanie ciepłem lub prądem, zbyt duża powierzchnia mieszkalna, wysokie koszty paliwa – wszystko to przekłada się na rachunek za energię. Według Instytutu Badań Strukturalnych ubóstwem energetycznym jest dotkniętych około 12 % Polaków, czyli ok. 4 mln osób - 1 mln gospodarstw domowych. W propozycji rządu wsparcie ma otrzymać 15 mln osób. 

Jak teraz walczymy z ubóstwem energetycznym?

Mimo licznych deklaracji politycznych podkreślających wagę problemu, mechanizmy zapobiegania ubóstwu są wadliwie skonstruowane.  Polska wprowadziła mechanizm dodatków energetycznych, które przyznawane są w formie dopłaty do dodatku mieszkaniowego. O wsparcie mogą się starać tylko mieszkańcy budynków wielorodzinnych. Tymczasem problem ubóstwa dotyczy przede wszystkim mieszkańców domów jednorodzinnych. Dodatek energetyczny wynosi od 11 do 15 zł miesięcznie. W skali roku mówimy więc o kwocie maksymalnie 180 zł i korowodzie biurokracyjnym, który trzeba przejść, aby otrzymać pieniądze. W niektórych gminach stosuje się również dopłaty do paliw. Koszt rozwiązywania ubóstwa energetycznego to dziś ok 15 mln zł rocznie. NIK w swoim raporcie na ten temat z 2018 r. bardzo krytycznie podchodzi do skuteczności mechanizmu.

Tanio już było

Koszty prądu to tylko niewielka cześć problemu. Dużo ważniejsze i wrażliwe społecznie są koszty czystego ciepła. System dostarczania ciepła czeka rewolucja. Dziś korzystamy ze źródeł ciepła pozbawionych standardów, nie ponosząc kosztów zewnętrznych zanieczyszczenia środowiska. Można palić czym popadnie, przerzucając koszty zdrowotne na resztę społeczeństwa. To się jednak musi zmieniać, Polska ma teraz najbardziej zanieczyszczone zimą powietrze w UE. Rosną ceny uprawnień do emisji CO2, które dobijają lokalne ciepłownie oparte na węglu. Już nie można odkładać inwestycji na potem. Tylko jak zapewnić wsparcie społeczne dla zmian?

Mądre wsparcie najuboższych

Historia żółtych kamizelek we Francji pokazała, że czasy, gdy wprowadza się kosztowne reformy bez uwzględnienia różnic dochodowych i pozycji klas społecznych minęły. Polska ma dużo złych doświadczeń transformacji. M.in. Dolny Śląsk, łódzkie -  to regiony, które wiele lat dźwigały się z bezwzględnego podejścia do likwidacji miejsc pracy. Transformacja energetyczna z wielkomiejskiej perspektywy Warszawy (która zresztą ma jedne z najniższych cen ciepła i prądu w Polsce) wygląda inaczej niż z perspektywy miasta powiatowego w Polsce wschodniej.

Koszty zmian w energetyce są wysokie. Nie możemy sobie pozwolić na marnowanie pieniędzy. Potrzebujemy mądrych mechanizmów rozwiązywania ubóstwa energetycznego, które nie będą doraźną zachętą do konsumpcji. Jest wiele możliwości sensownego wsparcia:

  • Poprawa efektywności energetycznej – w ogrzewaniu i energii elektrycznej.
  • Wprowadzanie dopłat do kosztów ciepła, promocja czystych źródła.

    Te dwa działania częściowo realizują programy NFOŚiGW Czyste powietrze i Stop Smog. Są jednak zbyt mało ambitny, zwłaszcza w kwestii efektywności energetycznej.

    Istotne jest gromadzenie i promocja wiedzy oraz przewidywalność prawa:
     
  • Stworzenie krajowego  ośrodka doradztwa energetycznego, który będzie promować najlepsze rozwiązania technologiczne i efektywność energetyczną. Wsparcie podobnych instytucji na poziomie gmin.
     
  • Wprowadzenie długoterminowych celów środowiskowych oraz standardów energetycznych, aby odbiorcy energii mieli czas na rozłożenie kosztów w czasie i zaplanowanie działań oraz byli pewni realnych korzyści, która inwestycja im przyniesie. Określenie przez państwo mechanizmów finansowania. Nie można dopuścić, aby ze środków publicznych wspierano wysokoemisyjne rozwiązania lub niewystarczającą efektywność energetyczną.  

 

Polska wchodzi w okres intensywnych inwestycji w energetyce, głównie dlatego, że nasze elektrowni i ciepłownie są stare, emisyjne, nieefektywne. Problem jakości powietrza i zmian klimatu jest coraz bardziej palący. Ubóstwa nie da się zamieść pod dywan, problem będzie narastał. Zgodnie z regulacjami unijnymi od przyszłego roku trzeba będzie uwolnić ceny prądu dla gospodarstw domowych, czyli zrezygnować z taryf ustalanych co roku przez Prezesa Urzędu Regulacji Energetyki. To będzie test dojrzałości dla decydentów i rynku energii. Do skutecznej walki z wysokimi cenami potrzebne są działania systemowe, a nie wsparcie ze środków publicznych konsumpcji dla wszystkich Polaków w pierwszym progu podatkowym.

Artykuł ukazał się w Forbes Polska.

Data publikacji: 3 marca 2020